Za wędkowanie trzeba płacić, ale można też na nim zarobić
Na Wisłoce w Jaśle wędkarze muszą wypuszczać złapane ryby. To jedno z trzech istniejących na Podkarpaciu łowisk specjalnych ryb łososiowatych.
Nie sztuka złapać rybę, ale właściwie się z nią obchodzić. Szanujący się wędkarz delikatnie zdejmuje zdobycz z haczyka i wypuszcza do wody.
– Czasem rybka dostaje buzi na drogę – śmieją się wędkarze.
Łowisko specjalne w Jaśle utworzono na rzece Wisłoce na odcinku ok. 3 km, od ujścia rzeki Ropy, do mostu w Krajowcach. Podobne powstało na Wisłoku na odcinku od Sieniawy do Beska (ok. 5 km). Od pięciu lat jest już takie na Sanie w okolicach Leska.
Wędkarze wiedzą, a jak nie to płacą kary
– Wszędzie wędkarz przed wejściem na wodę ma obowiązek zapoznać się z obowiązującymi tam przepisami – mówi Piotr Konieczny, z Okręgowego Polskiego Związku Wędkarskiego w Krośnie. – Zdarzają się sporadyczne przypadki łamania przepisów, najczęściej spowodowane pomyłką wędkarza, a nie chęcią oszukania – podkreśla Konieczny. Za łamanie przepisów są wysokie kary, nawet 500 zł. – Nie mieliśmy nigdy większych problemów z wędkarzami, jeśli już to walczyliśmy, i to dość skutecznie, z kłusownikami – przyznaje Konieczny.
Łowią dla przyjemności
– Łowisko w Jaśle to wspaniała sprawa, nie trzeba jeździć daleko by móc trochę powędkować – mówi Lucjan Burda z Kołaczyc (pow. jasielski), wieloletni członek polskiej kadry w wędkarstwie muchowym.
– Na efekty trzeba będzie trochę poczekać i najpierw zarybić rzekę, ale szanujący się wędkarz już dawno łowi tylko dla przyjemności i nie bierze ryb – podkreśla Jan Janik, wiceprezes PZW ok. Krosno. – Dla wędkarzy, którzy jeszcze nie dorośli do tego poziomu zostawiliśmy możliwość zabierania do domu innych ryb niż łososiowate – dodaje Janik.
Płaci się za komfort łowienia
Roczna licencja na łowienie na wszystkich wodach należących do okręgu krośnieńskiego (bez łowiska specjalnego na Sanie) kosztuje 140 zł., a na wodach nizinnych 80 zł. Na łowiskach specjalnych w Jaśle i w Besku nie ma dodatkowych opłat, ale na Sanie za jeden dzień łowienia trzeba dać 70 zł lub 1400 zł za rok. I nic w tym dziwnego, to jedno z trzech najlepszych na świecie łowisk.
Pełen profesjonalizm i komfort zapewniony. Tylko 15 osób dziennie może tam wejść, a rocznych licencji sprzedawanych jest zaledwie 50.
– Rozchodzą się w ciągu kilku godzin i już jest kolejka oczekujących na następny rok – podkreśla Konieczny.
– Zagraniczni turyści zostawiają w regionie łowiska na Sanie ok. 2 mln zł rocznie – mówi Konieczny. Ok. 150 tys. zł z tytułu wykupionych licencji trafia do Związku Wędkarskiego, który przeznacza pieniądze głównie na zarybianie rzek. Reszta to znaczne wsparcie dla turystycznej infrastruktury otoczki łowiska.
– Polacy nie są jednak przyzwyczajeni do płacenia za możliwość wędkowania, dlatego nie wprowadziliśmy na razie opłat na łowisku w Jaśle i Besku – przyznaje Konieczny – Będziemy się im przyglądać i być może, by je chronić i zdobyć pieniądze na zarybianie wprowadzimy niewielkie opłaty.
Od stycznia 2004 roku na wodach Sanu od Zwierzynia do ujścia Hoczewki utworzono łowisko specjalne. Złapane pstrągi i lipienie wpuszcza się z powrotem do wody. Główną przyczyną jego utworzenie była chęć ochrony podstawowych stad tarlaków pstrąga potokowego, lipienia i głowacicy. Łowisko jest dobrze zarybione dużymi pstrągami i systematycznie chronione.
Ewa Wawro | Nowiny24.pl