Podkarpackie szpitale chcą być traktowane na równi z pozostałymi lecznicami w kraju
Dyrektorzy podkarpackich szpitali wraz ze swoimi pracownikami oraz samorządowcy protestowali w południe przed siedzibą rzeszowskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Wcześniej nie zgodzili się na podpisanie nowych kontraktów na lecznictwo szpitalne, ponieważ uważają, że centrala przyznała na Podkarpacie niewymierną ilość środków w porównaniu z innymi regionami kraju.
Głośne krzyki, wycie syren alarmowych, a do tego transparenty z napisami: „Dość poniżania ludzi pracy”, „Ratujcie Podkarpacie”, czy „Precz z dyskryminacją”. Była też malutka trumienka z napisem „Kontrakt 2010”. Tak w południe wyglądała dzisiaj jedna z głównych ulic w centrum Rzeszowa. Przed siedzibą podkarpackiego oddziału NFZ protestowali pracownicy jednostek ochrony zdrowia, kadra zarządzająca, przedstawiciele organów założycielskich szpitali, samorządowcy oraz parlamentarzyści. W sumie blisko tysiąc osób, które walczą o większe dofinansowanie placówek służby zdrowia.
– Chcemy pokazać społeczeństwu, że my tej sytuacji nie odpuścimy, będziemy walczyć do końca. Będziemy mówili o tym co raz głośniej. To jest pierwszy krok, który dzisiaj robimy. – powiedział Zbigniew Strzelczyk, prezes Związku Dyrektorów Szpitali Powiatowych na Podkarpaciu.
Nowego kontraktu na lecznictwo szpitalne nie podpisał żaden ze szpitali powiatowych, ani wojewódzkich na Podkarpaciu. Zdaniem protestujących, wprowadzony przez centralę Narodowego Funduszu Zdrowia algorytm podziału środków na poszczególne województwa jest niesprawiedliwy i krzywdzący Podkarpacie. W przeciągu trzech lat nasze województwo straciło na tym prawie 842 miliony złotych.
– My zdajemy sobie sprawę z tego, że pikieta przed Funduszem w Rzeszowie właściwie niczego nie zmieni. To są środki tak limitowane, że praktycznie Rzeszów by nam dał wszystko co ma, zresztą zrobił to. Ale to, co się stało przy podziale środków „na górze” to doprowadziło do takiej, a nie innej sytuacji. Nie winimy tutaj rzeszowskiego oddziału, tylko mamy pretensje do minister zdrowia, która zwodziła nas wielokrotnie do prezesa Paszkiewicza, który udaje, że wszystko jest dobrze. Dlatego nasza obecność tutaj. – mówi Strzelczyk.
180 milionów za nadwykonania
Dyrektorzy podkarpackich szpitali są oburzeni również faktem, że Narodowy Fundusz Zdrowia zalega z płatnościami za nadwykonania. Uzbierała się tutaj niebagatelna kwota, bo ponad 180 milionów złotych.
– Są województwa, w których szpitale zwracają środki, bo nie potrafią ich wykorzystać, płacąc wszystkie nadwykonania. Jeżeli do trzeciego kwartału ubiegłego roku szpitale z bogatych województw nie potrafiły wykorzystać około 700 milionów złotych, więc o co tutaj chodzi? – zastanawia się dyrektor kolbuszowskiego ZOZ-u.
Podkarpacie to też Polska
Przewodniczący Konwentu Starostów Województwa Podkarpackiego podkreślił, że Podkarpacie to też Polska i powinniśmy być na równo traktowani, jak placówki medyczne w pozostałych częściach kraju.
– To nie jest tak, że występujemy tylko z postulatami, że chcemy w takich warunkach jak dzisiaj przedstawiać to, czego się domagamy. Proponowaliśmy również rozwiązania kompromisowe. Byliśmy na rozmowach na Sejmowej Komisji Zdrowia na zaproszenie naszych parlamentarzystów. Rozmawialiśmy w ministerstwie zdrowia. Niestety te rozmowy na dzień dzisiejszy nie przynoszą żadnych rezultatów. Proponujemy również, żeby zawrzeć kontrakt na warunkach ubiegłorocznych, skoro nie na cały rok, to może na część tego roku. – powiedział Adam Krzysztoń, starosta łańcucki i szef konwentu.
Obecny na pikiecie wicemarszałek województwa podkarpackiego podkreślał, że demokracja nie powinna wymagać aż takiej determinacji, aby negocjacje prowadzić na ulicy.
– My żądamy równego traktowania wszystkich mieszkańców Polski, w tym Podkarpacia. My nie mamy kompleksów. Nasze szpitale są wysoko specjalistyczne, mają odpowiednie wyposażenie wysokiej technologii medycznej. W związku z czym chcemy leczyć, ale żeby leczyć niezbędne są nam środki, nie tylko zadania. Zadania mamy, ale nie mamy środków, żeby leczyć. – powiedział Kazimierz Ziobro.
Walczymy o dobro pacjentów
Dyrektorzy podkarpackich szpitali złożyli na ręce dyrektor rzeszowskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia pisemne oświadczenie, że nie zgadzają się na zaproponowane przez Fundusz warunki. Wejścia do budynku szczelnie pilnowali ochroniarze. Pikietujący swoją siłę demonstrowali zatem gwizdami, krzykami i syrenami alarmowymi.
– Przede wszystkim jest to walka o pacjenta. Walka jest o to, aby pacjent na Podkarpaciu był tak samo traktowany, jak pacjenci w całej Polsce. Średnia na Mazowszu na jednego pacjenta to 1600 złotych rocznie, a na Podkarpaciu to 1230 złotych. Także jest to bardzo duża różnica i tych pieniędzy nam brakuje. My nie walczymy o żadne dodatkowe środki. My chcemy dostać tylko tyle, co wszyscy. Nie mniej niż wszyscy. Jest to dyskryminacja. – podkreślił Adam Kmiecik, starosta jasielski.
Razem ze starostą jasielskim, do Rzeszowa przyjechała delegacja Szpitala Specjalistycznego w Jaśle na czele z dyrektorem Zbigniewem Betlejem.
Kolejna manifestacja w stolicy?
Jeżeli dzisiejsza pikieta nie przyniesie oczekiwanych skutków, to zapowiedziano już kolejną demonstrację. Tym razem w Warszawie, przed siedzibą centrali Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Nie wiem, co dalej, zobaczymy. W każdym razie nie możemy się zgodzić na tą sytuację, ponieważ my walczymy o pieniądze nie dla siebie. Walczymy o pieniądze dla całego Podkarpacia. Nie chcemy dopuścić do sytuacji, kiedy wszyscy będą musieli wyjeżdżać poza województwo, żeby się leczyć. – mówi Zbigniew Strzelczyk.
Jak długo może potrwać taka patowa sytuacja? – Liczymy, że nie dłużej niż do końca lutego. – odpowiada starosta jasielski. A jeśli nie uda się dojść do porozumienia? – Jeżeli tego nie wywalczymy, to będą naprawdę kłopoty nie tylko w Jaśle, ale na całym Podkarpaciu. – dodaje Kmiecik.
Zbigniew Strzelczyk:
– Jeżeli nikt się nie zainteresuje naszym protestem do końca lutego, to prawdopodobnie przedstawiciel rządu, jakim jest wojewoda, wezwie wszystkich dyrektorów i nakaże nam pracować na rzecz społeczeństwa. My to oczywiście polecenie wykonamy, a za tym pójdą rachunki do Funduszu. To normalna procedura. Bez umowy też można pracować, bo ratujemy życie pacjentom, a nie urządzamy sobie jakąś zabawę. Na pewno pacjent nie zostanie pozbawiony opieki zdrowotnej. O tym nawet nie ma mowy.
Co w takim razie z pacjentami? – Pacjenci są bezpieczni, proszę mi wierzyć. – dodaje szef zrzeszenia podkarpackich szpitali.
Swoje niezadowolenie samorządowcy i dyrektorzy podkarpackich lecznic wyrazili również w liście otwartym do Prezydenta i Premiera Rzeczypospolitej Polskiej.
SERWIS FOTO:
Damian Palar
d.palar@terazjaslo.pl
Czy do obowiązków starosty należy branie udziału w pikietach ? Czy nie ma nic innego do roboty ? Ile wziął za „nic nie robienie ” ? Co innego Służba Zdrowia na czele z dyrektorem ale starosta ??? Coś tu nie gra :-(((
Nic się nie zmieni.
Nikt nie będzie traktował pracowników służby zdrowia lepiej niż lekarzy.
Wiadomo, jaką reputację wystawili nam właśnie Oni.
Ktoś ma inne zdanie?