Bajka i fajerwerki na zakończenie Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych w Jaśle
Widowisko pirotechniczne „Ostatni marsz”, w wykonaniu aktorów Teatru Prawdziwego z Bielawy i Ząbkowic Śląskich zakończyło w niedzielę (17 bm.) późnym wieczorem Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych zorganizowany przez Jasielski Dom Kultury. W trwającej 3 dni imprezie uczestniczyło 6 teatrów z Polski i Ukrainy, Cyrk Braci Makagon oraz kilka tysięcy publiczności, która nie tylko oglądała spektakle, ale też włączała się w interaktywne gry i zabawy.
Kończący jasielskie spotkania z teatrem ulicznym spektakl powstał z inspiracji dramatycznymi wydarzeniami na indonezyjskiej wyspie Bali w 1906 roku. Armia najeźdźców holenderskich zmasakrowała tam orszak weselny miejscowego władcy. Napadnięci nie poddali się, choć mieli świadomość, że nie są w stanie skutecznie się bronić. Zginęli, ale pamięć o ich odwadze przetrwała i m.in. posłużyła za kanwę niezwykłej opowieści przedstawianej przez Teatr Prawdziwy, którą obejrzeli już mieszkańcy ponad 100 miejscowości w Polsce, a także widownia hiszpańska włoska, niemiecka, grecka, angielska, szwajcarska i angielska.
Ostatni dzień festiwalu rozpoczęła, tak jak poprzednie, parada z udziałem klaunów i szczudlarzy, która przeszła spod JDK na rynek. Tam Kompania Teatru Ulicznego „Prawdziwy Kot” z Wrocławia zagrała piękną bajkę dydaktyczną „Złoty smok z Promienistej Krainy”, której bohaterami była trójka uczniów: Zuzia, Paweł i Marek. Dzieci magicznie stały się bajkowymi bohaterami, wybranymi przez czarodzieja Solusa, by uratować Promienną Krainę, której zagrażały dwie czarownice: Wiedźma zza Mórz i Wiedźma zza Gór. W baśniowej krainie trójka przyjaciół spotkała nie tylko Solusa (przybierającego różne postaci, m.in. bociana Dziubokleka), wiedźmy i Złotego Smoka, ale też wiele innych postaci m.in. dworzan Legutka, Miogutka i in., bociana Łamiskrzydło oraz rycerzy światła. Po wielu perypetiach, z pomocą małych bohaterów dobro wygrało, a Zuzia, Paweł i Marek wrócili do swojego świata z dobrymi radami mądrego czarodzieja.
W czterogodzinnej przerwie pomiędzy spektaklem dla dzieci a wieczornym widowiskiem „Ostatni marsz”, młodszych i starszych zabawiali klauni z Teatru Wagabunda i Cyrku Braci Makagon. Każdy mógł też poćwiczyć zręczność i logiczne myślenie w „Magicznym świecie Wagabundy”. Intrygujące zabawki Wagabundy rozstawione pod drzewami na rynku niezmiennie przyciągały uwagę dzieci, młodzieży i dorosłych.
***
Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych, zorganizowany po raz pierwszy przez Jasielski Dom Kultury był imprezą, która wyjątkowo przypadła do gustu jaślanom i ich gościom. Przez trzy dni w mieście królowała zabawa z cyrkowym rodowodem. Parady przebierańców, niezwykłe instalacje, jakby rodem z targu staroci montowane przed JDK, udekorowane dziwacznymi postaciami latarnie i balkony, rozstawione na rynku niezwykłe konstrukcje – zabawki do ćwiczeń koordynacji ruchowej i logicznego myślenia, pomysłu Bogusława Pobiedzińskiego z Teatru Wagabunda, wszechobecni klauni z czerwonymi nosami, w melonikach i za dużych butach, z gwizdkami, balonikami, dzwonkami i sikawkami, unoszące się w powietrzu bańki mydlane, tworzyły klimat surrealistycznego jarmarku rozmaitości, dalekiego od współczesnego, zelektronizowanego świata. Atmosfera beztroskiej zabawy, otwartości i przyjaźni przyciągała wszystkich.
Przenoszona była również na osiedla, które przed paradami odwiedzali klauni, robiąc mnóstwo hałasu, pokazując najróżniejsze sztuczki i zapraszając mieszkańców na rynek.
Po zapadnięciu zmroku rynek zamieniał się w teatr. Zmieniał się też nastrój, w zależności od proponowanego repertuaru. W pierwszym dniu (15 bm.) Teatr Akt z Warszawy wystawił lekki, zabawny spektakl „Płonące laski”. Aktorzy wystąpili pomimo skrajnie trudnych warunków (burzy z rzęsistym deszczem, grzmotami i przecinającymi co chwilę niebo błyskawicami), by nie zawieść kilkudziesięciu osób, które pod parasolami, w strugach deszczu czekały na ich występ. Artyści posługujący się uniwersalnym językiem ciała i gestów przedstawili urzekającą, sentymentalną opowieść, w której przenikają się czasy i rzeczywistości; pokazujący przemijanie, ale i radość życia, którą może przynieść każde prozaiczne zdarzenie. Klasyczną sztukę ulicy o dynamicznej akcji, pełną ekspresyjnych scen ubarwionych grą ognia, świateł i muzyki, popsuła nieco pogoda. Pryskały niektóre efekty, gdy deszcz gasił ogień i tłumił kolorowy dym, ale pomimo to sztuka pozostawiła wrażenie zarazem optymizmu i sentymentalnego wzruszenia, a widzowie nagrodzili występujących gorącymi brawami.
Drugiego dnia licznie zgromadzona publiczność obejrzała dwa spektakle: łatwiejszy w odbiorze „Fin Amor” w wykonaniu Teatru Ewolucji Cienia z Poznania i niezwykłą adaptację „Wiśniowego sadu” Antoniego Czechowa w wykonaniu Teatru Woskresinnia ze Lwowa.
W kostiumowym przedstawieniu „Fin Amor” artyści opowiedzieli historię miłości Jego i Jej – bliżej nieokreślonych postaci, żyjących w dobie średniowiecza, wywodzących się z wyższych warstw społecznych. Spektakl miał jednak głębszą wymowę, pokazał uniwersalność i ponadczasowość miłości w ogóle, miłości, która w kolejnych pokoleniach rodzi się wciąż na nowo, przez co chociaż mija – trwa wiecznie.
Uniwersalny temat przemijania, bezradności wobec losu, poruszył też kolejny spektakl, arcydzieło Czechowa, przełożone przez Teatr Woskresinnia na język sztuki ulicznej. Widzowie śledzili kolejne mistrzowsko skonstruowane sceny, rozgrywające się wśród ukwieconych drzewek ze świadomością nieuchronnego końca panującej idylli, pogłębianą przez komunikaty o sprzedaży Sadu powtarzane przez megafon. Wreszcie nieunikniony koniec nadchodzi, Sad zmienia właściciela, który go niszczy, a bohaterowie zapijają rozpacz i rozpoczynają chocholi taniec na zgliszczach tego co utracili, ze świadomością, że powrotu do dawnego życia nie ma. Wyrazista gra aktorska, sceny ze świata iluzji i snu przedstawiające tańczące lalki, beztroskie zabawy prostego ludu i sielankowy spacer na szczudłach wytwornych mieszkańców dworu pomiędzy drzewkami kwitnących wiśni, obrazy dewastacji i ostatecznej ruiny, wszystko wzbogacone znakomitymi efektami pirotechnicznymi i elementami cyrkowymi, na długo pozostaną w pamięci widzów. Zwłaszcza, że przedstawienie w wykonaniu lwowskich artystów pozostawiło ogromne pole interpretacji.
Nastrój zadumy nad ludzkim losem pozostawił też ostatni spektakl „Ostatni marsz”, bardzo dynamiczny, efektowny, zagrany w takt bębnów i talerzy, przy pochodniach, racach i wybuchach fajerwerków, przez Teatr Prawdziwy z Bielawy i Ząbkowic Śląskich. W migoczącym świetle, wśród sypiących się iskier i barwnego dymu toczyła się walka na śmierć i życie, wzbudzając refleksję, że tragedia ludzka może się rozgrywać również w pięknej, odświętnej oprawie.
– Bardzo się cieszę, że państwo tak licznie uczestniczyli we wszystkich formach, które miały miejsce w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych w Jaśle, organizowanego przez Jasielski Dom Kultury. Państwa tak liczna obecność potwierdza, że działania, które Jasielski Dom Kultury realizuje, są przez państwa akceptowane, za co bardzo serdecznie dziękuję – mówiła na zakończenie festiwalu Krystyna Kasprzyk, dyr. JDK. – Była to pierwsza, ale nie ostatnia edycja tego festiwalu w Jaśle.
(JDK)