Nad Pektowinem zawisło widmo strajku
Fiaskiem zakończyły się rozmowy komitetu strajkowego z władzami jasielskiego Pektowinu. Zgodnie z wcześniejszymi obietnicami, ponad dwustu pracowników wyszło dzisiaj przed bramę wyjazdową zakładu, by zamanifestować swoje niezadowolenie z braku podwyżek swoich pensji.
Pracownicy Pektowinu nie są zadowoleni z braku podwyżek.
Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar
Związkowcy domagają się od władz spółki trzystu złotych brutto podwyżki z wyrównaniem od maja br. Ich zdaniem pieniądze na ten cel znalazłyby się, gdyby tylko była dobra wola ze strony zarządu Pektowinu. Jednak dwie tury rozmów nie przyniosły żadnych efektów, dlatego pracownicy zdecydowali się na zamanifestowanie swojego niezadowolenia pod oknami prezesa firmy.
Edmund Gondek, przewodniczący Komisji Zakładowej „Solidarność” w Pektowinie.
Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar
– Zarząd nie zaproponował żadnego rozwiązania, nie wykonał kroku do przodu. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że my trzysta, zarząd zero. Myślę, że zarząd, który pewnie obserwował z okien ludzi, którzy szli w to jedno miejsce, że wyciągnie właściwe wnioski i przystąpi do rozmów. Ale nie dla samych rozmów, tylko rozmów, które w jakiś sposób ten spór rozstrzygną. – mówi Edmund Gondek, przewodniczący Komisji Zakładowej „Solidarność” w Pektowinie.
Posłuchaj relacji portalu terazJaslo.pl z dzisiejszego wiecu w Pektowinie
W Pektowinie nie było podwyżek od 2007 roku. W tej chwili średnia pensja w zakładzie jest mniejsza, niż średnia w całym województwie podkarpackim. Większość z pracowników ma do utrzymania własne rodziny, a z niewielkich pensji nie zawsze starcza na wszystko.
– Każdy jest zastraszony, każdy się boi, ale w końcu musiało kiedyś dojść do jakiegoś skutku. Na przykład jak we dwoje robimy, żona i ja, to jedna wypłata idzie na opłatę wszystkiego, a z drugiej się żyje. – powiedział Andrzej Fejkiel, pracownik Pektowinu.
Nie mamy na podwyżki
Prezes Franciszek Bosak nie ma pieniędzy na podwyżki dla pracowników.
Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar
Prezes Pektowinu całą winę zrzuca na nieurodzaj jabłek w 2007 roku. Spółka musiała zapłacić za surowiec więcej, aby go pozyskać. Do tego w ubiegłym roku doszedł kryzys finansowy i cały przemysł owocowo-warzywny w Polsce poniósł ogromne straty. Pektowin nie miał żadnych opcji walutowych i zachował się adekwatnie do sytuacji rynkowej.
– Aktualna sytuacja Pektowinu nie pozwala na spełnienie oczekiwań związków zawodowych. W tej chwili zarząd spółki dokonał wszelkich wyliczeń, które przy racjonalnym sposobie funkcjonowania nie pozwalają absolutnie spełnić oczekiwań związków zawodowych. Pektowin jest w tej chwili w przededniu kampanii i musimy myśleć o tym, jak i czy w pełni będziemy w stanie uczestniczyć w przetwarzaniu surowca w okresie kampanijnym. – tłumaczy Franciszek Bosak, prezes spółki.
Musi dojść do porozumienia
W rozwiązanie sporu włączył się Tadeusz Majchrowicz, przewodniczący regionalnej „Solidarności”.
Fot. terazJaslo.pl / Damian Palar
Zdaniem Tadeusza Majchrowicza, przewodniczącego Regionu NSZZ „Solidarność” w Krośnie, musi dojść do porozumienia między zarządem, a pracownikami. Władze spółki muszą zdawać sobie sprawę, że spór może przynieść brzemienne skutki.
– Żądania nie są zbyt wygórowane i myślę, że można znaleźć złoty środek na to, żeby w jakiś satysfakcjonujący sposób rozstrzygnąć ten spór. Oczywiście z korzyścią dla załogi, która nie może ponosić winy za kryzys w państwie. Teraz wszyscy tłumaczą się kryzysem w państwie. Załoga tego kryzysu nie spowodowała. Ci ludzie pracują jeszcze więcej niż do tej pory, bo jest ich znacznie mniej w firmie niż kiedyś. – mówi Tadeusz Majchrowicz.
Będzie strajk ostrzegawczy?
W tej chwili pracownicy Pektowinu są zdesperowani. Nie wykluczają jednodniowego strajku ostrzegawczego, a w ostateczności nawet strajku okupacyjnego.
– Jeżeli zarząd do tej pory uznawał, że nasze postulaty wynikają z jakiś nawiedzonych żądań nawiedzonych ludzi, to w tej chwili chyba zrozumiał, że sprawa jest poważna. Sądzę, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia, w poniedziałek podejmiemy decyzję i prawdopodobnie zaczniemy od krótkiego strajku ostrzegawczego. – podkreśla Edmund Gondek.
Związkowiec cieszy się, że większość pracowników popiera postulaty. O poziomie niezadowolenia mówią chociażby liczby z poniedziałkowego referendum. Prawie 90 procent załogi odpowiedziało się za dzisiejszym wiecem poparcia.
– Ludzie pokazali, że przestali się bać i to jest najpiękniejsze. Postanowili stwierdzić, że chcą zaryzykować. Poziom zastraszenia też jest jakiś tam. Ja uważam, że w takiej sytuacji ci, którzy nie chcą, to powinni najlepiej powiedzieć, że nie chcą podwyżek, ale nie powiedzą. – dodaje Edmund Gondek.
W tej chwili zakład jest oflagowany. Dla mieszkańców miasta i regionu to sygnał, że u jasielskiego przetwórcy owoców i warzyw panuje niepokojąca sytuacja. A przecież niegdyś zakład był jednym z największych pracodawców w regionie.
Damian Palar
d.palar@terazjaslo.pl